W pracy wiodło mi się świetnie, kancelaria dostawała masę nowych zleceń, a ja stałam się jej największą gwiazdą, chyba powinnam stać się jeszcze większą pracoholiczką, ale nawet nie miałam na to czasu. Codziennie widywałam się z Bojanem, więc starałam się załatwić tylko i wyłącznie to, co musiałam. Kiedy zaś mój chłopak wyjeżdżał na zgrupowania, bądź mecze byłam pierwszą osobą, która siedziała przed telewizorem owinięta w szalik FC Barcelony i w koszulce z jego imieniem, ale tym razem tak nie było. O godzinie meczu już dawno spałam przykryta kremowym kocykiem. To nie tak, że nie chciałam go obejrzeć, po prostu ostatnio nie mam zbyt dużo czasu, żeby się wyspać, bo znów siedzę po nocach i pracuję. Liczy się każda sekunda, kiedy nie jestem z Bojanem to siedzę nad papierami, nie sprawia mi to takiej przyjemności, ale też nie chcę być najgorsza z naszej wspaniałej trójcy.
Kolejnego dnia obiecałam Bojanowi, że pojadę z nim na trening, więc ubrana w białą koszulę i czarny sweter oraz takie same spodnie i buty czekałam przed domem. Pojawił się jak zawsze kilka minut spóźniony, ale na Camp Nou byliśmy już na czas . To był ostatni trening przed meczem z Deportivo, w którym Bojan miał nie grać, Pep i Lucho nie chcieli ryzykować kontuzji z tak słabym przeciwnikiem. Chłopcy trenowali, a ja zagadywałam trenerów. Rozmawialiśmy o sprawach codziennych, nikt nawet nie zauważył, że trening już się zakończył. Kiedy Bojan i Gerard już czyści i pachnący rozmawiali na korytarzu ja byłam zajęta oglądaniem ścian, na których byli naklejeni, trochę podśmiewalam się z min niektórych zawodników.
- Może wpadniecie do nas na obiad?- zapytał Gerard.
- Kiedy?
- W niedzielę, pasuje wam?
- Nie za bardzo, przed treningiem dzwoniła moja mama i powiedziała, że skoro pokazuję się na bankietach z taką piękną dziewczyną, to mam przywieźć ją to domu- podszedł do mnie i objął ramieniem.
- Co właśnie powiedziałeś?- zapytałam lekko zbita z tropu.
- Jedziemy na obiadek do mamusi, nie cieszysz się?- zdziwił się, a Gerard zza mnie pokazywał mu, żeby nie ciągnął tematu.
- Mogłeś to najpierw skonsultować ze mną.
- No i właśnie konsultuję!
- Nawet nie wiesz, czy mam czas w niedzielę!
- Masz- uśmiechnął się, a Geri szybkim krokiem wycofał się z powrotem do szatni.
- Bojan!- wakrnęłam- cieszyłabym się bardzo, gdybyś uprzedzał mnie o takich ekscesach zanim jeszcze umówisz się z mamą!
- O co ci chodzi? Nie sądziłem, że to taki wielki problem!- prawie krzyknął, ale widząc moją zaciętą minę podszedł i uśmiechnął się lekko- kochanie, ja rozumiem, że to może być dla ciebie duży stres, ale moja rodzina jest wspaniała, tak jak ty, nie ma opcji, że się im nie spodobasz..
- Tylko tak mówisz- zmarszczyłam brwi- przyjedziemy tam i wywalą mnie z domu, a ciebie wyklną i wydziedziczą.
- Wariujesz- pocałował mnie w czoło- nie denerwuj się już, pójdziemy na kawkę, tak jak lubisz, okej?
Trafił w czuły punkt, nie mogę się na niego gniewać, kiedy zaprasza mnie na kawę, ale nie mogę też sobie odmówić kawy.
- To był chwyt poniżej pasa- mruknęłam i ruszyłam do wyjścia.
Już kilka dni później w niedzielę cała roztrzęsiona zakładałam na siebie piękną, niebieską sukienkę z białą koronką na górze, długo zastanawiałam się, czy nie jest zbyt krótka, imprezowa, ale w końcu stwierdziłam, że skoro odwiedzam rodziców mojego chłopaka powinnam pokazać prawdziwą siebie. Później założyłam tylko moje piękne i wysokie czarne, lakierowane szpilki, wzięłam kurtkę oraz kopertówkę i byłam gotowa. Stanęłam przed drzwiami wejściowymi i czekałam na dzwonek, spojrzałam na zegarek, jednak do umówionego czasu brakowało jeszcze jakieś 15 minut. Usiadłam na sofie i dosłownie gapiłam się w domofon.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz!- mruknęłam, kiedy wreszcie zapukał do drzwi.
- Przecież jestem - spojrzał na zegarek- 3 minuty przed czasem, nie denerwuj się tak!
Wyglądał dzisiaj jeszcze bardziej atrakcyjnie, niż zazwyczaj. Czarne, przylegające spodnie, granatowa koszula z białymi mankietami i kołnierzem oraz równie czarne jak spodnie lakierowane buty sprawiały, że wyglądał jak rasowy model, do tego jeszcze ten czarno- szary płaszcz, który nosił zawsze niezasunięty i szal w kratę sprawiały, że byłabym w stanie zakochać się po raz drugi.
Wsiedliśmy do czarnego audi i wyruszyliśmy w drogę, jego rodzice mieszkali na obrzeżach Barcelony, więc wystarczyło nam pół godziny, aby się tam znaleźć. Dom był niewielki, parterowy. Zbudowany w starym stylu, z desek. Przy wejściu nie dało się nie zauważyć dość dużego ganku, okalanego barierkami, po których pięły się różowe kwiaty. Stała tam też mała huśtawka z białą poduszeczką w niebieskie kwiaty. Z drugiej strony ukazał mi się mały stolik i ławeczka.
- Pięknie tu, prawda?- zagadnął Bojan, który zapewne zauważył, jak się rozglądam.
- Tak, cudownie..- powiedziałam zachwycona.
Weszliśmy właśnie na ścieżkę prowadzącą do werandy, po której obu stronach były poukładane kamienie.
- Za domem jest jeszcze małe jeziorko i miejsce na ognisko- uśmiechnął się zadowolony z mojego stanu.
Nie odpowiedziałam, ruszyliśmy w stronę domu trzymając się za ręce, kiedy postawiłam nogę na schodach rozległo się szczekanie, szybko cofnęłam stopę przerażona.
- Wybacz, zapomniałem. Poznaj pierwszego członka mojej rodziny, to jest Nina- powiedział i wziął na ręce miniaturowego pieska- kupiłem ją w Rzymie i tam ze mną mieszkał, ale później doszedłem do wniosku, że musi być bardzo nieszczęśliwa, kiedy mnie nigdy nie ma w domu, więc opiekują się nią rodzice.
- Sliczna-skomentowałam- wygląda, jakby była pluszowa!
- Polubiła cię- powiedział, kiedy trąciła mnie noskiem i polizała po policzku- chodźmy dalej, mama już na pewno wie, że jesteśmy- mówił łapiąc za klamkę- powodzenia- szepnął i lekko popchnął mnie do wnętrza domu.
- Dzień dobry- wyjąkałam jedynie stając twarzą w twarz z groźnie wyglądającym ojcem mojego chłopaka.
- Witaj!- zaśmiał się, a jego wyraz twarzy zmienił sie nie do poznania, mocno mnie przytulił, po czym to samo zrobiła jego żona.
Maria i Bojan byli wzorowym małżeństwem, od każdego biła ogromna miłość do siebie nawzajem i do jedynego syna. Ona- pielęgniarka, a on, piłkarz musieli mieć dla siebie dość niewiele czasu.Ojciec pochodził z Serbii, terenów dawnej Jugosławii, przez cały czas naszej wizyty rozmawialiśmy o młodości mojego chłopaka, opowiadali mi tak dużo o jego dzieciństwie, o tym, jakimi byli rodzicami, że jacyś dziennikarze odkryli, że Bojan i Leo Messi są spokrewnieni i od tej pory obie rodziny bardzo się do siebie zbliżyły.
- Chyba będziemy się zbierać- zaczął Bojan, ale przerwał mu ojciec.
- Zanim pojedziecie musisz zabrać kilka butelek wina, sam robiłem- pochwalił się i zabrał syna do piwnicy.
- Wiesz, Livia.. cieszę się, że Bojan znalazł sobie wreszcie fajną i mądrą dziewczynę. Poprzednie to były.. - pozwolisz, że nie skomentuję ich poziomu.
- Dziękuję, to bardzo miłe- powiedziałam.
niedziela, 12 kwietnia 2015
niedziela, 5 kwietnia 2015
X
- Mam nadzieję, że docenisz to, co dla ciebie robię- warknęłam przechodząc przez próg restauracji, w której miał odbywać się bankiet. W środku było bardzo dużo ludzi, jak sądzę wszyscy byli graczami barcelońskiego klubu, chociaż zapewne innych sekcji. Zobaczyłam brata i uśmiechnięta mu pomachałam.
- Kto to?- zapytałam widząc piękną blondynkę u jego boku.
- Jak to się stało, że nie znasz dziewczyny swojego brata?
- Kogo?
- Mari Vilches, nie znacie się?
- Powiedzmy, że moje kontakty z Gerim nie są zadowalające, ale zaczynam się martwić..
- Daj spokój, jest miła.
- Ty tam nie patrz czy jest miła, czy nie! Gdzie siedzimy?
- Koło Gerarda, Shakiry, Andresa i Zoe, załatwiłem nam najlepsze miejsca, prawda?- mówił dumny z siebie.
- Oczywiście, oczywiście, jestem zachwycona- odpowiedziałam dość ponurym głosem myśląc "jak mogłam dać się namówić na przyjście tutaj?"
- Będzie dobrze- chyba wyczuł moją niechęć- jeśli tylko będziesz chciała wyjść, to osobiście odwiozę cię do domu.
- Pijany mnie nie odwieziesz..
- Dzisiaj się wstrzymam, dla ciebie- pocałował mnie w policzek.
- Miłe, ale dalej nie jestem zadowolona z miejsca mojego pobytu.
- Porozmawiacie sobie z Shak i Zoe, ja pogadam z chłopakami, poznasz nowych ludzi- mówił odsuwając mi krzesło, żebym mogła usiąść.
- Dziękuję- powiedziałam i czekałam aż pojawi się któraś z moich przyjaciółek, wiedziałam jednak, że w końcu zostanę sama, bo ani jedna, ani druga nie lubiły siedzieć na miejscu, Shak miała Gerarda, który miał dokładnie takie samo zdanie jak ona, ale Andres niekoniecznie lubił potańcówki, no chyba, że się rozhulał, to biedna Zoe musi go siłą drzeć do domu. Wreszcie w drzwiach stanęła różowowłosa pod rękę z Andresem, chyba rozglądała się za mną, bo gdy mnie zobaczyła szeroko się uśmiechnęła. Pociągnęła narzeczonego za rękę i szybkim krokiem się do mnie zbliżyła.
- Siadaj- rozkazała biednemu Inieście, ale on jak ten wierny pies jej posłuchał- hej!-powiedziała już do mnie- strasznie się cieszę, że przyszłaś!
- Ja trochę mniej- mruknęłam.
- No przestań, poznasz kolegów Bojana, wszyscy są świetni, mówię ci! A tańczyć i pić przecież nie musisz..
- Nie lubię samej tej atmosfery, ale chyba długo tu nie pobędę, Bojan obiecał, że nie będzie pił i jeśli będę chciała to odwiezie mnie do domu bezpiecznie..
- I chcesz mu zabronić zabawy, bo sama tego nie lubisz? Wszyscy pójdą tańczyć, a wy będziecie siedzieć cicho przy stoliku? Bojan to najlepszy tancerz, jakiego znam, a wierz mi, znam ich wielu. Jest też najbardziej upartym człowiekiem, jakiego miałam okazję spotkać.Nie zatańczy ani jednego kawałka dla ciebie, co nie zmienia faktu, że kocha to. Czego się nie robi dla takiej jednej śmiesznej blondynki- westchnęła.
- Mam nadzieję, że się mylisz.. nie chciałabym sprawić mu zawodu..- mruknęłam cicho, a ona tylko spojrzała na mnie tak, jak tylko ona potrafi. Wiedziałam, że tego wieczora usłyszę jeszcze "a nie mówiłam?.
Niedługo później zebrali się już wszyscy, kelnerzy podali obiad, a do niego białe wino. Zajęliśmy się jedzeniem, później przemówił nowy prezydent klubu upominając pod koniec uczestników, że jutro każda sekcja ma treningi i nikt nie będzie tolerował niedysponowania.Kątem oka zauważyłam, jak Bojan podaje swoje wino Gerardowi i zrobiło mi się bardzo głupio, czy teraz już zawsze będzie musiał tak robić, żeby mnie tylko zadowolić, zawahałam się. Czy nie zachowuję się głupio? Żałośnie? Może jak egoistka?
- Chcesz wrócić?- zapytał Bojan ubierając marynarkę i biorąc do ręki klucze od samochodu. Nawet nie zauważyłam kiedy zostaliśmy przy stoliku sami.
- Nie- odpowiedziałam, choć sama nie wierzyłam w to, co mówię- chciałabym z tobą zatańczyć..- zatkało go, kluczyki upadły na ziemię, ale zaraz schylił się, aby je podnieść.
- Naprawdę? - zapytał.
- Sama w to nie wierzę..
- Zróbmy tak, staniesz mi na butach i nie będziesz musiała nic robić, piszesz się?- zapytał szczęśliwy.
- Chyba tak- mruknęłam i pociągnieta za rękę wyszłam na parkiet.
Chyba, żeby zobaczyć go takiego szczęśliwego było warto, Zoe miała rację, wymiatał na parkiecie, na szczęście nie musiałam się zbytnio wysilać, bo zespół grał jedynie wolną muzykę, tak zwane przytulanki.
- Dziękuję- powiedział, kiedy po około godzinie wreszcie zeszliśmy z parkietu, szczerze mówiąc chyba mi się nawet podobało- więcej już cię nie będę męczył, teraz mogę cię zawieźć do domu- mówił przy okazji odmawiając kieliszka wódki kelnerowi.
- Napij się- powiedziałam.
- Nie ma opcji- uśmiechnął się- obiecałem, to obiecałem.
- Daj spokój, napij się, wrócimy do domów taksówką.
- Nie- odpowiedział roześmiany- tak sobie postanowiłem i tak będzie- złapał mnie za rękę- nie namawiaj mnie już- poprosił ściskając ją lekko, wiedział co na mnie działa.
- Dziękuję- powiedziałam, kiedy otworzył mi drzwi samochodu przed domem.
- Nie ma za co, wręcz to ja dziękuję- przyparł mnie do muru i namiętnie pocałował.
- Ciekawe za co- zagryzłam prowokująco wargi.
- Za wszystko- szepnął i pocałował mnie mocniej, opanował się jednak w porę i po przytuleniu mnie ruszył do samochodu krzycząc do mnie- wejdź do domu, bo zmarzniesz, kochanie!
- Kto to?- zapytałam widząc piękną blondynkę u jego boku.
- Jak to się stało, że nie znasz dziewczyny swojego brata?
- Kogo?
- Mari Vilches, nie znacie się?
- Powiedzmy, że moje kontakty z Gerim nie są zadowalające, ale zaczynam się martwić..
- Daj spokój, jest miła.
- Ty tam nie patrz czy jest miła, czy nie! Gdzie siedzimy?
- Koło Gerarda, Shakiry, Andresa i Zoe, załatwiłem nam najlepsze miejsca, prawda?- mówił dumny z siebie.
- Oczywiście, oczywiście, jestem zachwycona- odpowiedziałam dość ponurym głosem myśląc "jak mogłam dać się namówić na przyjście tutaj?"
- Będzie dobrze- chyba wyczuł moją niechęć- jeśli tylko będziesz chciała wyjść, to osobiście odwiozę cię do domu.
- Pijany mnie nie odwieziesz..
- Dzisiaj się wstrzymam, dla ciebie- pocałował mnie w policzek.
- Miłe, ale dalej nie jestem zadowolona z miejsca mojego pobytu.
- Porozmawiacie sobie z Shak i Zoe, ja pogadam z chłopakami, poznasz nowych ludzi- mówił odsuwając mi krzesło, żebym mogła usiąść.
- Dziękuję- powiedziałam i czekałam aż pojawi się któraś z moich przyjaciółek, wiedziałam jednak, że w końcu zostanę sama, bo ani jedna, ani druga nie lubiły siedzieć na miejscu, Shak miała Gerarda, który miał dokładnie takie samo zdanie jak ona, ale Andres niekoniecznie lubił potańcówki, no chyba, że się rozhulał, to biedna Zoe musi go siłą drzeć do domu. Wreszcie w drzwiach stanęła różowowłosa pod rękę z Andresem, chyba rozglądała się za mną, bo gdy mnie zobaczyła szeroko się uśmiechnęła. Pociągnęła narzeczonego za rękę i szybkim krokiem się do mnie zbliżyła.
- Siadaj- rozkazała biednemu Inieście, ale on jak ten wierny pies jej posłuchał- hej!-powiedziała już do mnie- strasznie się cieszę, że przyszłaś!
- Ja trochę mniej- mruknęłam.
- No przestań, poznasz kolegów Bojana, wszyscy są świetni, mówię ci! A tańczyć i pić przecież nie musisz..
- Nie lubię samej tej atmosfery, ale chyba długo tu nie pobędę, Bojan obiecał, że nie będzie pił i jeśli będę chciała to odwiezie mnie do domu bezpiecznie..
- I chcesz mu zabronić zabawy, bo sama tego nie lubisz? Wszyscy pójdą tańczyć, a wy będziecie siedzieć cicho przy stoliku? Bojan to najlepszy tancerz, jakiego znam, a wierz mi, znam ich wielu. Jest też najbardziej upartym człowiekiem, jakiego miałam okazję spotkać.Nie zatańczy ani jednego kawałka dla ciebie, co nie zmienia faktu, że kocha to. Czego się nie robi dla takiej jednej śmiesznej blondynki- westchnęła.
- Mam nadzieję, że się mylisz.. nie chciałabym sprawić mu zawodu..- mruknęłam cicho, a ona tylko spojrzała na mnie tak, jak tylko ona potrafi. Wiedziałam, że tego wieczora usłyszę jeszcze "a nie mówiłam?.
Niedługo później zebrali się już wszyscy, kelnerzy podali obiad, a do niego białe wino. Zajęliśmy się jedzeniem, później przemówił nowy prezydent klubu upominając pod koniec uczestników, że jutro każda sekcja ma treningi i nikt nie będzie tolerował niedysponowania.Kątem oka zauważyłam, jak Bojan podaje swoje wino Gerardowi i zrobiło mi się bardzo głupio, czy teraz już zawsze będzie musiał tak robić, żeby mnie tylko zadowolić, zawahałam się. Czy nie zachowuję się głupio? Żałośnie? Może jak egoistka?
- Chcesz wrócić?- zapytał Bojan ubierając marynarkę i biorąc do ręki klucze od samochodu. Nawet nie zauważyłam kiedy zostaliśmy przy stoliku sami.
- Nie- odpowiedziałam, choć sama nie wierzyłam w to, co mówię- chciałabym z tobą zatańczyć..- zatkało go, kluczyki upadły na ziemię, ale zaraz schylił się, aby je podnieść.
- Naprawdę? - zapytał.
- Sama w to nie wierzę..
- Zróbmy tak, staniesz mi na butach i nie będziesz musiała nic robić, piszesz się?- zapytał szczęśliwy.
- Chyba tak- mruknęłam i pociągnieta za rękę wyszłam na parkiet.
Chyba, żeby zobaczyć go takiego szczęśliwego było warto, Zoe miała rację, wymiatał na parkiecie, na szczęście nie musiałam się zbytnio wysilać, bo zespół grał jedynie wolną muzykę, tak zwane przytulanki.
- Dziękuję- powiedział, kiedy po około godzinie wreszcie zeszliśmy z parkietu, szczerze mówiąc chyba mi się nawet podobało- więcej już cię nie będę męczył, teraz mogę cię zawieźć do domu- mówił przy okazji odmawiając kieliszka wódki kelnerowi.
- Napij się- powiedziałam.
- Nie ma opcji- uśmiechnął się- obiecałem, to obiecałem.
- Daj spokój, napij się, wrócimy do domów taksówką.
- Nie- odpowiedział roześmiany- tak sobie postanowiłem i tak będzie- złapał mnie za rękę- nie namawiaj mnie już- poprosił ściskając ją lekko, wiedział co na mnie działa.
- Dziękuję- powiedziałam, kiedy otworzył mi drzwi samochodu przed domem.
- Nie ma za co, wręcz to ja dziękuję- przyparł mnie do muru i namiętnie pocałował.
- Ciekawe za co- zagryzłam prowokująco wargi.
- Za wszystko- szepnął i pocałował mnie mocniej, opanował się jednak w porę i po przytuleniu mnie ruszył do samochodu krzycząc do mnie- wejdź do domu, bo zmarzniesz, kochanie!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)