- Witaj..- mruknęłam przytulając się mocno do niego, dzisiaj nie robiliśmy nic ekscytującego, po prostu siedzieliśmy w moim nowym domu.
- Coś się stało?- zapytał zaniepokojony moim zachowaniem.
- Może najpierw zjedzmy- poprosiłam.
W milczeniu skonsumowaliśmy obiad, który ugotowałam sama, ja piłam kawę, a on sok pomarańczowy, nie rozmawialiśmy, widocznie mój beznadziejny humor udzielił się i jemu.
- Słucham- oparł się wygodnie o sofę i wziął głęboki oddech.
- Nie wiem jak mam ci to powiedzieć..- odparłam zmartwiona.
- Wal prosto z mostu- uśmiechnął się- tylko wszystko na raz, postaram się to przyjąć na klatę.
- Muszę wyjechać.. na miesiąc.
- Co?- zdziwił się.
- Dostałam dwa wielkie zlecenia. Będę kursować między Barceloną, Madrytem, a Londynem.
- Boże.. było tak pięknie, mogłem się domyślić, że długo to nie potrwa- złapał się za głowę.
- Przepraszam..
- Ty tylko cały czas przepraszasz, chociaż tak na prawdę nie masz za co!- krzyknął- Cholera!
- Nie było innej drogi- oczy zaszły mi łzami- wybacz, ale ..
- Nie ma żadnego ale. Jedź sobie gdzie tylko chcesz i z kim chcesz, już mnie to chyba nie obchodzi...- wyszeptał, zabrał kurtkę i wyszedł.
Czułam się beznadziejnie. Przegrałam walkę, otaczał mnie wstyd, wszystko, co zrobiłam mogłam uczynić trzy razy lepiej. Gdzieś głęboko rozdziera mnie na kawałki złość, przecież mogłam zostawić przyszłość, niech się dzieje co chce, ale nie. Wybrałam karierę i pewnie do końca życia będę ponosiła konsekwencje tego wyboru.
Od kilku dni udaję, że Cię nie znam. Że jesteś mi totalnie obojętny. Że nie obchodzi mnie, jaką masz na sobie koszulkę, z kim się pokłóciłeś, z kim rozmawiasz, do kogo rzucasz swój piękny uśmiech, na kogo patrzysz zalotnym spojrzeniem, jakich perfum używasz, jakim dziewczynom dajesz swoje ulubione bluzy, albo z kim ciągle piszesz sms'y. UDAJĘ.
Dwa tygodnie przeleciały bardzo szybko, w międzyczasie były Święta Bożego Narodzenia, które obchodziłam z rodziną. Cały wolny czas spędzałam w pracy, żeby nie myśleć o niczym, co mogłoby przypominać mi Bojana, niby znaliśmy się krótko, wszystko szło powoli ku lepszemu, ale .. to chyba było to coś, coś, co ciężko jest zidentyfikować, może to miał być ten jedyny?
Na lotnisko odwieźli mnie Andres i Zoe, szczerze mówiąc miałam wielką nadzieję, że jednak przyjdzie, przytuli mnie i powie, że ten wyjazd nic nie znaczy, bo zawsze jest blisko, ale tak się nie stało. Wsiadłam do samolotu ocierając samotną łzę. Teraz nie zrobię tego, co wszyscy słabi ludzie. Nie poddam się, będę szła swoją drogą, a z czasem nie będzie mnie już obchodziło to, którą idziesz ty.
Kiedy osoba, którą kochasz, milczy, jest to najsilniejszy rodzaj bólu jaki ktokolwiek może Ci zadać. O tej sile świadczy chociażby fakt, że nie masz możliwości obrony musisz po prostu czuć i pomału w tym bólu umierać.
Pierwsze dwa tygodnie były ciężkie, pracy miałam tak dużo, że ciężko mi było znaleźć czas na sen, co kilka dni latałam do Barcelony, lub Madrytu, aby przy okazji doglądać sprawy Cristiano i Leo, taki dzień był na przykład dzisiaj, wysiadłam z samolotu na lotnisku w Madrycie, rozejrzałam się za osobą, która miała mnie odebrać. Mój wzrok zatrzymał się na wysokim mężczyźnie trzymającym kartkę z moim imieniem i nazwiskiem, był to nie kto inny, jak Cristiano Ronaldo, podeszłam do niego starając się nie zdradzać mojej dezorientacji.
- Livia
- Cris
Przedstawiliśmy się sobie, opowiedział mi, że sam zaoferował, że odbierze mnie z lotniska, bo chciał wiedzieć kim jestem, podobno okazałam się niezwykle miłą osobą. Zawiózł mnie do Javiera, z którym już kilka dni wcześniej umówiłam się na kolację.
- Więc nasz Javi to twój chłopak?- zapytał roześmiany.
- Nie - odpowiedziałam również z uśmiechem na ustach- to mój brat.
Starałam się zapomnieć o nieszczęśliwie zakończonym.. zauroczeniu? To minie, trochę już mija. Chyba przez ten czas trochę schudłam, ale to wina braku czasu na pożywienie. Całe dnie spędzam na pisaniu, przekazywaniu wiadomości i wielu innych rzeczach.
Mimo, że już niczego między nami nie ma, gdy widzę kopertę na wyświetlaczu, od razu mocniej zaczyna mi bić serce, lekko przejeżdżam palcem po ekranie, mając nadzieję, że Twoje imię pojawi się w nowych wiadomościach. Jednak to wciąż tylko złudna nadzieję, dzięki której potrafię normalnie funkcjonować.
W końcu zakończyłam obie sprawy, dostałam za nie dość duże wynagrodzenie i postanowiłam, że niedługo wybiorę się na długie, relaksujące wakacje, może na Ibizie? Do tego poznam tam uroczego masażystę, na pewno wezmę Zoe i Carly.. może też Shak, to będzie najwspanialszy czas.
Marzenia o wakacjach tak mnie pochłonęły, że całkowicie zapomniałam poprosić kogokolwiek, żeby po mnie przyjechał, przypomniałam sobie dopiero teraz, w samolocie.Kiedy wysiadłam zadzwoniłam do Pique.
- Hej, Geri! Robisz coś niezwykle ciekawego?- zagadnęłam na początek.
- Liv- zaśmiał się- co masz mi do zaproponowania?
- Możesz po mnie przyjechać na lotnisko- odpowiedziałam.
- Jestem z Bojanem i Xavim, ale nie ma sprawy, wezmę ich i wpadniemy.
- Nie, nie chcę wam przeszkadzać, wrócę taksówką- odpowiedziałam, teraz czekał mnie wielki powrót, w którym muszę zmierzyć się z szarą rzeczywistością, czyt. Bojan jest wszędzie, gdzie nie mam ochoty go widzieć, słyszeć, ani czuć.
Kiedy wyszłam z lotniskowej toalety, gdzie musiałam się chwilę odświeżyć zobaczyłam Shakirę, która jak się okazało czekała na mnie.
- Idziemy na kawę- zarządziła.
Znalazłyśmy jakiś cichy klub na uboczu, gdzie nie rzuci się na nią milion fanów.
- Mów- rozkazała.
- Co?- zdziwiłam się.
- O co chodzi z Bojanem, przecież było już tak świetnie.. I nie wymigacie się, Geri rozmawia z nim, a ja z tobą.
- Nic się nie stało- obstawałam twardo przy swoim.
- Słyszałam już nie raz teksty typu 'o czym ty mówisz?'. Laska, byliście świetną parą, nie chcę słyszeć żadnych wymówek, opowiedz mi o swoich uczuciach.
- To nie jest takie proste- westchnęłam - kiedy powiedziałam mu, że muszę wyjechać nakrzyczał na mnie i powiedział, że to koniec, więc od półtora miesiąca zbieram kawałki mojego małego, różowiutkiego serduszka, które mogłabym podarować komuś innemu, ale czuję, że to już nie będzie to samo- powiedziałam jednym tchem.
- Moja słodka..- zaczęła- a ty chciałaś tylko mieć takiego najlepszego przyjaciela, prawda?
- Tak..
Hihihiihihihihi zniszczyłam wszystko, prawda? <3 xD
Bo każdej burzy wychodzi słońce, jak to mówią. Livia i Bojan zejdą się. Chyba. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.